środa, 17 grudnia 2014

Synowie Anarchii

Magda ratuj,


bo płaczę rzewnymi łzami na myśl, że już nie będzie Sonsów. Mam nadzieję na ten zapowiedziany przez Kurta Suttera prequel opowiadający o Pierwszej Dziewiątce, czyli założycielach klubu. 

Choć po 4. sezonie serial wyraźnie stracił tempo i zaczęły irytować te wszystkie przytulasy tych starych zwyroli, poklepywania po plecach, i kilkanaście tekstów na odcinek typu „I love you brother”, ja oglądałem dalej. Wszak to serial inny niż wszystkie. Opowiada o grupie bandziorów, morderców, degeneratów i świrów (stay away who can). Aczkolwiek przedstawieni są oni w taki sposób, że lubimy ich, współczujemy oraz kibicujemy im. Przyznam, Synowie mieli swoje wzloty i upadki, sezony utrzymywały cały czas jednak wysoką jakość. Oglądając uświadczyliśmy dużo strzelanin, pościgów, wybuchów, do tego zawsze radował uszy mocną rockową muzyką. Bohaterowie ginęli, a na ich miejsca pojawiali się nowi. Podobały mi się te rotacje przy stole, hierarchia w klubie, wymiany naszywkami i reszta ich zwyczajów.


Aktorsko serial wypada bardzo dobrze. No, ten bujający się Jax irytował, ale z czasem się nawet wyrobił (i tak go nie lubię). Postaci drugoplanowe świetne i zapadające w pamięć (Chucky, stary szeryf Unser, Nero, czy Twój ukochany Opie).
Co do zakończenia – trudno sobie wyobrazić, żeby „Synowie Anarchii” mogli skończyć się w inny sposób. Od początku ostatniego sezonu konsekwentnie do niego zmierzaliśmy. Kurt Sutter idealnie zamknął wszystkie wątki w jedyny słuszny sposób.
Ale będzie mi brakować tego intra i serialu... A Ty? Czemu porzuciłaś ten znakomity serial?


 
Ale naprawdę? Płaczesz? I te trzy ostatnie sezony nie pozostawiły niesmaku, wkurzenia i niezadowolenia?

Obejrzałam cztery sezony. Na początku było świetnie. Wciągająca historia, ryczące motory, fajna muza, ciekawie napisane postaci, Gemma trzymająca wszystko i wszystkich za mordy. Niestety, im dalej w las, tym poziom leciał na łeb na szyję. Warto poczytać forum KMF, na którym to opis wszelkich absurdalnych sytuacji to już legenda. Pościgi i wychodzenie na luzaka z lokalu pełnego policjantów - takie rzeczy tylko w Sonsach. Najgorsze (najlepsze?) w tym serialu jest to, że lubi się tych bohaterów, przywiązuje się do nich, mimo, że cholera, człowiek wie, że są to przestępcy i element, z którym prywatnie nie chciałabym się spotkać (no dobra, może z Jaxem....rozmarzyłam się....). Intro genialne, świetna piosenka i obrazek.
A czemu porzuciłam? Właśnie ze względu na te wszystkie irracjonalne sytuacje. Serial powinien skończyć się sceną - siedzimy przy stole, Jax na miejscu Claya, Tara trzyma go za ramię, zdjęcie, powrót do zdjęcia Gemmy i ojca Jaxa i dziękuję, koniec. To nie. Na siłę wymyślane sytuacje i historyjki wyssane z palca. Jax - na początku ulubieniec - z czasem zaczyna irytować. Jego "gra aktorska" pozostawia wiele do życzenia, wolę go w reklamach perfum (mimo, że bez brody i z toną żelu). Reasumując - zła jestem na twórców, że postawili na kasę, a nie na dobry, na poziomie, serial. W głowie mam tylko dobre momenty, bo po czwartym sezonie powiedziałam - basta!. Uznaję, że reszty nie było. Nie chcę tego oglądać i nie obejrzę. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz