piątek, 12 grudnia 2014

Strażnicy Galaktyki

Magda,


„Strażnicy Galaktyki” to chyba najlepszy film na podstawie komiksów Marvela. Dlaczego mi się tak bardzo podobało? To opowieść rodem z filmów animowanych z mojego dzieciństwa. Opowieść o grupie, w skład której wchodzą ludzie i nie-ludzie, którzy starają się nam przekazać jak ważna jest przyjaźń. Choć wspomniane postaci są bardzo uproszczone (główny bohater rodem z filmów o Allanie Quatermainie i seksowna zielona kobieta z innej planety, którzy ewidentnie do siebie lgną, mało lotny osiłek, oraz zmutowany szop-kryminalista i jego ochroniarz – humanoidalne drzewo), mnie „wzięły” z racji tego, że nie musiałem wysłuchiwać o ich głębokich problemach wewnętrznych, a zamiast tego dostałem od nich dużą dawkę humoru.

Aktorsko także na plus. Chris Pratt, który zwykle kojarzony jest z drugoplanowymi rolami w przeciętnych komediach wypadł dobrze jako główny protagonista. (Do roli schudł 27 kg i nabrał mięśni. Czyżby Oscar miał trafić właśnie do niego? Niee, małe szanse.).  Zoe Saldana to Zoe Saldana.  Wygląda pociągająco bez względu na to, w jakim jest kolorze (ciekawe, w jakich ją jeszcze ujrzymy). Bradley Cooper i Vin Diesel podkładają tylko głos, ale to też dobrze wyszło. (Ten drugi został obsadzony w roli drzewa i dostał tylko linijkę tekstu, którą musiał powtarzać przez cały film – czyżby jakaś aluzja do jego gry aktorskiej?).

Co mi się tez bardzo podobało, a brakowało w innych filmach dziejących się w uniwersum Marvela, był fantastyczny soundtrack. Piosenki The Runaways, Jackson 5 czy Davida Bowiego, słuchane przez głównego bohatera na oldskulowym walkmanie.

Spodziewałem się dobrego filmu i intuicja mnie nie zawiodła. Tak samo jak Luke’a Skywalkera, kiedy to w kluczowym momencie zamknął oczy i kierując się wyłącznie intuicją zniszczył Gwiazdę Śmierci. Na pewno większość radochy z filmu wynika z budżetu. Kilka znanych nazwisk na plakat, zakup licencji kilkanastu znanych, dobrych piosenek, do tego wielka paczka efektów specjalnych i mamy sukces. Ale mnie to nie przeszkadza. Żaden wcześniejszy film Marvela nie był bardziej rozrywkowy. Film jest rewelacyjny i z niecierpliwością czekam na kolejne części. Basta.




Maćku, ciężko mi to przyznać ale muszę się z Tobą zgodzić. Pierwszy raz zdarzyło mi się pójść do kina na film nie wiedząc o nim zupełnie nic. Ba, dowiedziałam się przypadkiem, przeczytałam recenzję na jakimś blogu, obejrzałam występ  Diesel’a u Jimmy’ego Fallon’a i stwierdziłam, że warto ten film zobaczyć.
Kurcze, dawno się tak nie ubawiłam. Świetny, luźny film. Genialny soundtrack (miałam niezły napał po filmie, słuchałam codziennie), Chris Pratt, który wylał się na mnie z tym swoim zawadiackim wyrazem twarzy no i Groot. Jeżeli tak ma wyglądać kino rozrywkowe to ja to kupuję i parafrazując klasyka – to jest moje bingo. Kto powiedział, że superbohaterowie muszą być zawsze nadęci i sypać złotymi myślami z rękawa? A może wystarczy zwykły koleś z niezłą gadką? Tak, jak napisałeś – nie było nam dane (na szczęście!!) wysłuchiwać o problemach głównych bohaterów. Czysta i piękna rozrywka.
Podobał mi się oczywiście także Bradley Cooper i to, co zrobił ze swoim głosem. Fajnie to wszystko grało.
A Zoe. Zoe to Zoe. Wciąż mi miga gdzieś w telewizorni, co rusz w innym kolorze. Skoro dziewczęta wzdychały na seansie do Pratta, niech panowie mają swoją Zoe (prawda, Maciek?).
Maćku, a czy widziałeś, co było po napisach?


Lubisz naszego zawadiackiego Star Lorda? Chłopak ma niewątpliwie talent komediowy! Uwielbiam go w "Parks and Recreation". Tam dopiero gra przygłupa.
Nie mam nic do Zoe! Czy to w zielonym, czy to w niebieskim, czy to brązowym. A niebieską panią Zoe będziemy sięcieszyć do 2018 roku :)
Ahh ten Marvel i jego sceny po napisach. Każą nam oglądać często trwające kilkanaście minut napisy końcowe dla kilkunasto sekundowych scen. Niby sceny te łączą się z innymi produkcjami. Dlatego ciekawość zwyciężyła i dotrwałem do tej sceny. Pamiętam Kolekcjonera, jakiegoś psa i... Kaczora Howarda! WTF panie Gunn?! Wiem tylko, że Kaczor jest związany z Marvelem, ma nawet swój komiks. Czyli co? Zobaczymy go w następnej części?


Czy ja lubię Star Lorda? Pasjami! Strasznie fajny typ.

Szkoda, że widziałeś scenę po napisach, myślałam, że Cię zaskoczę i usłyszę "Woooowwww szok!!!! Dlaczego ja tego nie widziałem?!?!?!". A tu pudło. No trudno. Jeszcze Cię kiedyś czymś zaskoczę.
Myślę, że Kaczor Howard będzie w następnej części, chyba, że to była taka zmyłka, żeby zrobić fanom nadzieję.
Z wielką niecierpliwością czekam na drugą część i tym razem nie będę czekała do ostatniej chwili - od razu polecę do kina!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz