Magda,
„Strażnicy
Galaktyki” to chyba najlepszy film na podstawie komiksów Marvela. Dlaczego mi
się tak bardzo podobało? To opowieść rodem z filmów animowanych z mojego
dzieciństwa. Opowieść o grupie, w skład której wchodzą ludzie i nie-ludzie,
którzy starają się nam przekazać jak ważna jest przyjaźń. Choć wspomniane
postaci są bardzo uproszczone (główny bohater rodem z filmów o Allanie Quatermainie
i seksowna zielona kobieta z innej planety, którzy ewidentnie do siebie lgną, mało
lotny osiłek, oraz zmutowany szop-kryminalista i jego ochroniarz – humanoidalne
drzewo), mnie „wzięły” z racji tego, że nie musiałem wysłuchiwać o ich
głębokich problemach wewnętrznych, a zamiast tego dostałem od nich dużą dawkę
humoru.
Aktorsko także na plus. Chris Pratt, który zwykle kojarzony jest z drugoplanowymi
rolami w przeciętnych komediach wypadł dobrze jako główny protagonista. (Do
roli schudł 27 kg i nabrał mięśni. Czyżby Oscar miał trafić właśnie do niego? Niee,
małe szanse.). Zoe Saldana to Zoe
Saldana. Wygląda pociągająco bez względu
na to, w jakim jest kolorze (ciekawe, w jakich ją jeszcze ujrzymy). Bradley
Cooper i Vin Diesel podkładają tylko głos, ale to też dobrze wyszło. (Ten drugi
został obsadzony w roli drzewa i dostał tylko linijkę tekstu, którą musiał
powtarzać przez cały film – czyżby jakaś aluzja do jego gry aktorskiej?).
Co mi
się tez bardzo podobało, a brakowało w innych filmach dziejących się w
uniwersum Marvela, był fantastyczny soundtrack. Piosenki The Runaways, Jackson
5 czy Davida Bowiego, słuchane przez głównego bohatera na oldskulowym
walkmanie.
Spodziewałem się dobrego filmu i intuicja mnie nie zawiodła. Tak samo jak
Luke’a Skywalkera, kiedy to w kluczowym momencie zamknął oczy i kierując się
wyłącznie intuicją zniszczył Gwiazdę Śmierci. Na pewno większość radochy z
filmu wynika z budżetu. Kilka znanych nazwisk na plakat, zakup licencji kilkanastu
znanych, dobrych piosenek, do tego wielka paczka efektów specjalnych i mamy
sukces. Ale mnie to nie przeszkadza. Żaden wcześniejszy film Marvela nie był bardziej
rozrywkowy. Film jest rewelacyjny i z niecierpliwością czekam na kolejne
części. Basta.
Maćku, ciężko mi to przyznać ale muszę się z Tobą zgodzić. Pierwszy raz zdarzyło mi się pójść do kina na film nie wiedząc o nim zupełnie nic. Ba, dowiedziałam się przypadkiem, przeczytałam recenzję na jakimś blogu, obejrzałam występ Diesel’a u Jimmy’ego Fallon’a i stwierdziłam, że warto ten film zobaczyć.
Kurcze,
dawno się tak nie ubawiłam. Świetny, luźny film. Genialny soundtrack (miałam
niezły napał po filmie, słuchałam codziennie), Chris Pratt, który wylał się na
mnie z tym swoim zawadiackim wyrazem twarzy no i Groot. Jeżeli tak ma wyglądać
kino rozrywkowe to ja to kupuję i parafrazując klasyka – to jest moje bingo.
Kto powiedział, że superbohaterowie muszą być zawsze nadęci i sypać złotymi
myślami z rękawa? A może wystarczy zwykły koleś z niezłą gadką? Tak, jak
napisałeś – nie było nam dane (na szczęście!!) wysłuchiwać o problemach
głównych bohaterów. Czysta i piękna rozrywka.
Podobał
mi się oczywiście także Bradley Cooper i to, co zrobił ze swoim głosem. Fajnie
to wszystko grało.
A Zoe.
Zoe to Zoe. Wciąż mi miga gdzieś w telewizorni, co rusz w innym kolorze. Skoro
dziewczęta wzdychały na seansie do Pratta, niech panowie mają swoją Zoe
(prawda, Maciek?).
Maćku, a czy widziałeś,
co było po napisach?

Lubisz
naszego zawadiackiego Star Lorda? Chłopak ma niewątpliwie talent komediowy!
Uwielbiam go w "Parks and Recreation". Tam dopiero gra przygłupa.
Nie mam
nic do Zoe! Czy to w zielonym, czy to w niebieskim, czy to brązowym. A
niebieską panią Zoe będziemy sięcieszyć do 2018 roku :)
Ahh ten Marvel i jego
sceny po napisach. Każą nam oglądać często trwające kilkanaście minut napisy
końcowe dla kilkunasto sekundowych scen. Niby sceny te łączą się z innymi
produkcjami. Dlatego ciekawość zwyciężyła i dotrwałem do tej sceny. Pamiętam
Kolekcjonera, jakiegoś psa i... Kaczora Howarda! WTF panie Gunn?! Wiem tylko,
że Kaczor jest związany z Marvelem, ma nawet swój komiks. Czyli co? Zobaczymy
go w następnej części?
Czy ja
lubię Star Lorda? Pasjami! Strasznie fajny typ.
Szkoda,
że widziałeś scenę po napisach, myślałam, że Cię zaskoczę i usłyszę
"Woooowwww szok!!!! Dlaczego ja tego nie widziałem?!?!?!". A tu
pudło. No trudno. Jeszcze Cię kiedyś czymś zaskoczę.
Myślę,
że Kaczor Howard będzie w następnej części, chyba, że to była taka zmyłka, żeby
zrobić fanom nadzieję.
Z wielką
niecierpliwością czekam na drugą część i tym razem nie będę czekała do
ostatniej chwili - od razu polecę do kina!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz