wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie roku 2014

Maćku,
Rok się kończy. Nastał czas podsumowań. Jestem ciekawa, czy nasze typy będą podobne.
Let's do it!

3 NAJLEPSZE FILMY 2014:

W moim przypadku kolejność przypadkowa. Wszystkie trzy były równie świetne.
1. "Strażnicy Galaktyki". Długo czekałam na tak luźny, dobry film. Bez spięcia, bez nadęcia, bez tego całego patosu prosto z Hameryki. Postaci, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci, no i ta ścieżka dźwiękowa. Groot tańczący w doniczce (moje marzenie), no i on - Chris Pratt. Nowa gwiazda w mym prywatnym rankingu gwiazd.
2. "Wolny strzelec". To, że ten film nie stał się mega hitem i że w zasadzie się o nim nie mówi boli mnie na wskroś. To, że Jake nie dostanie Oscara (łudzę się jednak, że dostanie, aczkolwiek staram się być pesymistką, żeby potem nie było płaczu;)) jest największą niesprawiedliwością tego świata! Film ma genialne zdjęcia, muzykę. Ale kij. Najważniejszy jest Jake. Ukradł ten film, tę postać, ma tak przerażające oczy i uśmiech (momentami wygląda jak Joker), że ciary idą po plecach. Polecam (bo wiem, że nie widziałeś).
3. "Grand Budapest Hotel". Kurcze, jak ten film mnie uwiódł! Wszystkim. Kolorami, postaciami, dialogami, ogólnie całą historią. Tym, że wybił się poza schemat. Tym, że zgromadził śmietankę, wszystkich wielkich (przynajmniej dla mnie) aktorskiego świata. A przede wszystkim. Smaczek jak stąd do Waszyngtonu - Willem Dafoe jadący na sankach. Uwielbiam!
Oczywiście były jeszcze filmy, które zrobiły mi dobrze ale postanowiłam zdać się na pierwszą myśl. Na pierwsze trzy myśli. Podobno tak jest najlepiej.

SERIAL:

No i tutaj mam problem. Bo muszę wziąć pod uwagę seriale, które zaczęły się kiedyś tam, a ostatni sezon przypadł na rok 2014. Obejrzałam "The Killing", "Homeland", "Peaky Blinders"(sezon 1), "Olive Kitteridge" ale zdecydowanie serialem tego roku jest dla mnie "True Detective". Trochę mam już przesyt panem McConaughey ale to nie jego wina, że nagle stał się naczelną gwiazdą, jest zdolny - niech ma. Wracając do serialu - klimat, historia, muzyka (piosenka z czołówki!!!!) no i to, co tygrysy lubią najbardziej - kolory. Zgnita zieleń, żółć, brązy. Przepadłam. W nosie mam filozoficzne gadki Rusta. Moje motto 2014 roku brzmi: In Rust we trust!

ULUBIONY BOHATER:
Hm. Hm i jeszcze raz hm. Tutaj mam pewien problem. Chodzą mi po głowie dwie postaci, żadna z nich nie jest człowiekiem. Nie potrafię wybrać jednej. Ale jak mus to mus. 
Caesar z "Genezy planety małp". To, co Andy Serkis zrobił z tą małpą bije na łeb Golluma.  Kłaniam się nisko twórcom filmu za stworzenie tak mądrej, myślącej małpy. Dawno nie widziałam tak rozsądnych oczu. Pokochałam tę małpę już w pierwszej części i miłość trwa do dziś. (Mam nadzieję, że Groot się nie obrazi!).

ULUBIONA ŚCIEŻKA DŹWIĘKOWA:

Naprawdę mam to napisać? Naprawdę to nie jest oczywiste? "Strażnicy Galaktyki" Słuchałam tej ścieżki milion razy i odsłucham jeszcze nie raz. Uwielbiam, nóżka sama chodzi. Poza tym jestem dzieckiem z epoki kasety magnetofonowej i ołówka oraz składanek nagrywanych z radia. Myślę, że "Awesome Mix Vol.1" zrobiło niejedną imprezę.

NAJWIĘKSZY ZAWÓD:
Największy zawód miłosny tego roku to...a nie nie, to nie o to chodziło. "Interstellar". Naprawdę chcę zapomnieć o tym filmie. Chcę zapomnieć o tym pseudonaukowym bełkocie. Chcę zapomnieć o zdaniu, które wyryło się w moim mózgu złotymi literami " Miłość pokona czas i przestrzeń". Pffff. Serio? Wybaczam Nolanowi ten wypadek przy pracy i sercem jestem ciągle z Batmanem. 
To by było na tyle. Jestem ciekawa, jak to wygląda u Ciebie i czy coś się powtórzy (coś czuję, że "Strażnicy Galaktyki" u Ciebie też się gdzieś pojawią).
No to, Macieju, wszystkiego dobrego na ten Nowy Rok:).


Magdo,
jak ja lubię takie podsumowania. Uwielbiam porównywać swoje typy z innymi. Wiesz, że nasze typy będą inne. Jak zawsze.

3 NAJLEPSZE FILMY 2014:

Już siedzę nad tym dłuższą chwilę i nie mogę się zdecydować. Za dużo dobrych filmów. Jednak są. Wg mnie 3 najlepsze. Również kolejność przypadkowa.
1. "Interstellar". Naprawdę. Zawsze będę go bronił. Nolan upchnął tyle wątków, tyle postaci, że ten film wydaje się skomplikowany. Tak naprawdę jedynie skomplikowane są tutaj te teorie fizyczne. Jaki pseudonaukowy bełkot? Oczywiście ile widzów tyle astrofizyków. Ci wszyscy krytycy, którzy z kartkówki z fizyki dostali 4 oceniają film science-fiction pod kątem realizmu. Wybaczam. Niech piszą. Teksty o miłości - wybaczam. Drętwe dialogi (misja jest ważna, ludzie są jeszcze ważniejsi, ale najważniejsza jest miłość) też wybaczam. Owszem, był ckliwy, aczkolwiek wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wszystko zostało ładnie zakończone. Podczas oglądania miałem wrażenie, że na świecie przeżyli tylko rolnicy i naukowcy - to też wybaczam. Oderwał mnie od rzeczywistości. Przede wszystkim przez wspaniałą muzykę Hansa Zimmera, przez którą miałem ciary.
2. "Na skraju jutra". Potwory, uzbrojeni po zęby ludzie, dużo strzelania i wybuchów, Emily Blunt, a to wszystko w pętli czasu. Ja takie coś kupuję i bardzo polecam. Wszystkim. Nie tylko fanom sci-fi.
3. "Witaj w klubie". Znowu ten Matthew McConaughey. Ale co tam. Ostatnio bardzo dobrze wybiera scenariusze. Znakomity scenariusz, świetna narracja, sporo humoru. Mnie zachwycił.
Pozwalam sobie dodać jeszcze 3 inne filmy, które nie zmieściły się na podium, ale są również tymi najlepszymi: "Zaginiona dziewczyna", "Ona" i "Wilk z Wall Street".

SERIAL:

A ja inaczej zrobię. Biorę pod uwagę tylko te seriale, które miały premierę w 2014 roku. I znowu dylemat. "True Detective" czy "Fargo"? Znowu dłuższa chwila zastanowienia... And the winner is... "Fargo"!  Ile w końcu można pisać o McConaughejeju. Najlepsza produkcja braci Coen, którzy nie stworzyli bracia Coen. Serial na podstawie ich filmu o tym samym tytule. Tyyyle nawiązań do filmu, że człowiek aż się uśmiecha podczas oglądania. I ta formułka na początku każdego odcinka, że film jest oparty na faktach (ukłon w stronę filmu Coenów), po to, żeby na koniec odcinka napisać, że zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa. Dramato-kryminał-trochękomedia z Martinem Freemanem i Billym Bobem Thorntonem na czele. Świetna historia.

ULUBIONY BOHATER:

Tutaj nie mam wątpliwości. Mason z "Boyhood". Zwyczajny chłopak. Ale w zasadzie to jest jedyny bohater filmowy, którego mam w głowie. Pierwsza myśl. A to dzięki Richardowi Linklaterowi, który jakby nie patrzeć stworzył tę postać. Bo reżyser zrobił rzecz pionierską, za którą należy mu się Oscar. Kilka dni w roku przez bodajże 12 lat odwiedzał tego chłopaka i jego rodzinę. Ukazał go tak... normalnie. Nie pokochałem go, ale polubiłem.

ULUBIONA ŚCIEŻKA DŹWIĘKOWA:
Piątka! Wiedziałem, że tutaj się zgodzimy. To zbyt oczywiste. "Awesome Mix Vol.1" jest awesome. "Hooked On A Feeling" mam cały czas w  głowie.
"Ahaha I'm hooked on a feeling
I'm high on believing
That you're in love with me" ;) Nóżka sama chodzi!

NAJWIĘKSZY ZAWÓD:
W tym roku było trochę bardzo dobrych filmów, było sporo dobrych filmów, ale najwięcej było zawodów. No Magda, znowu nie mogę nic wybrać. A niech będzie "Transformers: Wiek Zagłady". Czwarta odsłona serii o ogromnych robotach z kosmosu. Naprawdę spodziewałem się czegoś lepszego. Miłość Michaela Baya do wybuchów rozumiem, sam to lubię. Ale nie kosztem fabuły. W filmie chodziło tylko o to, żeby ludzie naparzali się robotami co chwila zmieniając tylko otoczenie. No i tyle błędów w jednym filmie! Nie. Zdecydowanie jestem na nie.

I tak się już prawie skończył 2014 rok. I nawet sporo było dobrych filmów. W nowym, 2015 roku życzę Ci samych bardzo dobrych filmów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz